Big Time Tour

- Dziękujemy Nowy Jork, kochamy was!!! - chłopcy machają do swoich fanów, po czym z uśmiechem zbiegają ze sceny, kończąc tym samym pierwszy występ na swojej nowej trasie koncertowej. Każdy z chłopców wydaje się być bardzo szczęśliwy, jednak to tylko pozory. Pomimo, że na zewnątrz śmieją się i normalnie ze sobą rozmawiają, w środku są rozbici. Kendall wciąż przeżywa zerwanie z Jo, Logan zastanawia się, jak Camille radzi sobie po powrocie do swojego rodzinnego miasta i do starego życia, James cały czas myśli o Lucy i o tym, że został zdradzony przez najlepszego przyjaciela, a Carlos martwi się o Alexę, która jest teraz w pracy i znów naraża swoje życie.
Zmęczony zespół wraca do swoich busów, marząc jedynie o chwili odpoczynku. Kendall niemal od razu po położeniu się do łóżka, dzwoni do Jo, z nadzieją że dziewczyna odbierze i będą mogli wszystko sobie wyjaśnić. Niestety zamiast głosu swojej byłej, Knight słyszy, że wybrany numer nie istnieje, co może oznaczać, że aktorka zablokowała jego numer. Kend ze smutkiem odkłada telefon, nie mając nawet ochoty dzwonić do swojej rodziny. Po chwili przypomina sobie jednak, że jako starszy brat, powinien sprawdzić, co słychać u Katie i upewnić się, że wszystko z nią w porządku.
Chłopak niechętnie znów sięga po telefon, po czym wybiera numer swojej młodszej siostry, modląc się, żeby przynajmniej u niej wszystko było dobrze. Nastolatka odbiera telefon dopiero po kilku, dłużących się, minutach.
- Hej mała. Jeszcze nie śpisz? - Kendall przywdziewa wesoły ton głosu, nie chcąc, aby jego siostra się martwiła.
- Nie, właściwie oglądamy jeszcze film. Zrobiliśmy sobie taki mały maraton, no wiesz, jak zawsze, gdy wyjeżdżacie, żeby nie siedzieć w kompletnej ciszy.
- Kto wybierał tym razem? Ty, czy mama?
- Austin.
- Austin? - Kend nie ukrywa zdziwienia. - Myślałem, że to tylko wasza tradycja. Mama mu pozwoliła?
- Mama o tym nie wie. - mówi mała Knight, jak gdyby nigdy nic.
- Że co? - chłopak zaczyna się poważnie niepokoić. - Czekaj, czy mama w ogóle wie, że Austin u ciebie jest?
- Nie do końca. - słowa Katie przerażają jej brata.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Logan pada na łóżko, trzymając w dłoni telefon. Chłopak po ostatnich wydarzeniach i dzisiejszym koncercie nie ma nawet siły, ani ochoty utrzymać w busie jakiejkolwiek czystości, co zazwyczaj było w trasach jego znakiem rozpoznawczym. Teraz jednak muzyk ma ochotę tylko na porządny odpoczynek i przynajmniej kilkuminutową rozmowę ze swoją dziewczyną. Jest bardzo ciekawy, a jednocześnie zmartwiony tym, jak Camille radzi sobie w swoim rodzinnym mieście, w Connecticut. Gwiazdor bardzo boi się, że przez temperament dziewczyny, stanie się coś złego.
Logan odblokowuje telefon i od razu wybiera numer Camille, ignorując pozostałe powiadomienia i SMSy, które przyszły podczas koncertu. Roberts odbiera połączenie dopiero po kilku sygnałach, co już zaczyna niepokoić Mitchella, ponieważ dziewczyna zazwyczaj odbiera od razu, chyba że jest na jakimś castingu lub planie.
- Hej, Loggie. Co tam? - kiedy chłopak słyszy głos Camille, od razu robi mu się ciepło na sercu, a na jego twarz wstępuje uśmiech.
- Hejka, Camille. Ja już jestem po koncercie, dosłownie kilka minut temu wróciłem do busa. A co u ciebie?
- Cóż, dzisiaj wróciłam do Connecticut i wszystko jest po staremu, dosłownie.
- Dosłownie? - dziwi się Logan.
- Ta, czuję się znowu jak wtedy, kiedy miałam czternaście lat. Przez okno znów widzę starych sąsiadów, moi rodzice zaczynają mnie kontrolować, moja babcia zdążyła już walnąć mi pogadankę, i tylko mój pies cieszy się, że wróciłam. W sumie, chyba tylko on... - mówi dziewczyna, starając się jednak zachować w miarę wesoły ton.
- Czekaj, ty masz psa? - pyta zdziwiony muzyk, który pomimo długiego związku z aktorką, nie miał o tym pojęcia.
- Tak, jest już staruszkiem, ale jest strasznie pocieszny. Był nawet moim pierwszym widzem. Odkąd tylko pamiętam, zawsze przychodził do mojego pokoju i patrzył, kiedy ćwiczyłam swoje kwestie, a potem radośnie szczekał i machał ogonem, jakby chciał dać mi znać, że mu się podobało.
- Urocze. - gwiazdor mimowolnie się uśmiecha. - A dzisiaj też ćwiczyłaś?
- Tak, znalazłam swoje stare scenariusze, z czasów, kiedy jeszcze byłam w kółku teatralnym, chyba w gimnazjum, no i... - Camille zaczyna opowiadać o swojej starej szkole, a Logan układa się wygodniej na łóżku, słuchając z zaciekawieniem kolejnej, długiej opowieści swojej ukochanej.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
James siada na swoim łóżku, biorąc na kolana laptop. Chłopak włącza urządzenie, a następnie odpala Skype'a, chwilę później łącząc się ze swoją dziewczyną. Kiedy na ekranie komputera ukazuje się uśmiechnięta Lucy, na twarz Jamesa również wstępuje uśmiech. Po ostatnich wydarzeniach tylko widok Stone potrafi poprawić muzykowi nastrój.
Przez pierwsze kilka minut para rozmawia o kompletnie nieistotnych rzeczach, zaśmiewając się przy tym do rozpuku. James nie chce tego przerywać, jednak wie, że prędzej czy później będzie musiał zapytać o samopoczucie Lucy, a wtedy rozmowa przybierze poważniejszy ton. Chłopak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Stone nie lubi tego momentu ich rozmów, ale musi zadać to pytanie, ponieważ martwi się, że znów coś przeoczy i dojdzie do kolejnych, złych wydarzeń.
- A słuchaj... jak się czujesz? - pyta w końcu niepewnie James, obserwując jak z każdym słowem z twarzy Lucy znika uśmiech.
- Jamie, czuje się dobrze, jak zawsze. Pytasz o to codziennie i codziennie jest ta sama odpowiedź. Daj już spokój, dobrze? - radosny wyraz twarzy dziewczyny zastępuje zirytowanie i zniecierpliwienie.
- To źle, że się martwię? - muzyk jest coraz bardziej skonfundowany.
- Oczywiście, że nie, ale wszystko jest w porządku. Jeśli coś będzie się działo, będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. Proszę, nie zadawaj codziennie tego samego pytania, bo robi się to już naprawdę wkurzające.
- Przepraszam. - wzdycha James. - Po prostu po tym, co wydarzyło się na urodzinach Camille, ja...
- Nie chcę o tym rozmawiać. - rockmenka przerywa swojemu chłopakowi wpół słowa. - Naprawdę, nie chcę do tego wracać.
- No tak, wybacz. To może powiesz mi, jak tam w pracy? Nagrałaś ostatnią jakąś nową piosenkę?
- Owszem, ale bardziej interesuje mnie teraz twoja trasa. Opowiesz mi o niej trochę? - pyta z uśmiechem Lucy, a James z chęcią zaczyna opowiadać jej o zakończonym niedawno koncercie.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
- Naprawdę się martwię. Proszę, oddzwoń, jak tylko to odsłuchasz. - Carlos zostawia kolejną tego wieczoru wiadomość na poczcie głosowej Alexy. Chłopak próbuje dodzwonić się do niej odkąd wszedł do busa, ale skutek cały czas jest marny. Los bardzo się martwi, bo doskonale wie, że jego ukochana miała dzisiaj kolejną misję. Muzyk bardzo boi się, że Alexie stało się coś złego. Ma jednak nadzieję, że jego obawy nie okażą się prawdziwe, a dziewczyna za chwilę do niego oddzwoni i z radością opowie mu o kolejnej udanej misji. Niestety, tak się nie dzieje.
Godzinę później Alexa nadal nie daje znaku życia, a Carlos odchodzi od zmysłów i nawet nie ma z kim o tym pogadać. Jego przyjaciele mają własne problemy, a on nie chce zamęczać ich jeszcze swoimi obawami. Poza tym, jest już prawie północ, a następnego dnia zespół musi wstać bardzo wcześnie rano, więc Los podejrzewa, że wszyscy poza nim już śpią.
W końcu, po kolejnej długiej godzinie i kilkunastu wiadomościach zostawionych przez Carlosa na skrzynce Alexy, chłopak postanawia pójść spać. Cały czas jednak ma w głowie obraz rannej ukochanej, która potrzebuje pomocy. Nie zmienia to jednak faktu, że para jest na dwóch różnych końcach kraju, więc Los nie ma jak pomóc swojej dziewczynie. A nawet jeśli byłby teraz w Los Angeles, zamiast w drodze do Chicago, i tak nic by nie zrobił. Chłopak nie ma nawet pojęcia, gdzie dokładnie jest Alexa, ani na czym tym razem polega jej misja. Dziewczyna zawsze mówi mu wszystkie szczegóły dopiero po zakończonej akcji, bo nie chce narażać go na niebezpieczeństwo. Na początku ich związku, Carlos był Alexie nawet za to wdzięczny, ale w tym momencie uważa to za największe przekleństwo. Zaczyna mieć też wrażenie, że za zatajaniem szczegółów misji stoi nie tylko jego bezpieczeństwo, ale również zbytnia pewność siebie Alexy. Muzyk, przypominając sobie wszystkie poprzednie rozmowy ze swoją ukochaną, dochodzi do wniosku, że dziewczyna nigdy nie dopuszczała do siebie możliwości nieporadzenia sobie na akcji, a o największych niebezpieczeństwach, z których ledwo wyszła cało, mówiła z rozbawieniem.
Carlos szykuje się już do zostawienia Alexie kolejnej wiadomości, kiedy niespodziewanie zaczyna dzwonić jego budzik. Los dopiero wtedy zaczyna odczuwać zmęczenie, spowodowane nieprzespaniem nocy. Teraz nie ma już jednak czasu na drzemkę. Czas zacząć kolejny dzień.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hejka!
Jak widzicie, wracam do Was po kolejnej, tym razem zbyt długiej, przerwie. Obiecuję, że rozdziały będą pojawiać się już regularnie, czyli w każdą środę o 15:00, a ja nie zniknę już na tak długo. Mam nadzieję, że się z tego cieszycie. A teraz, standardowo, czas odpowiedzieć na komentarze, spod poprzedniego odcinka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, trochę dziwne byłoby, gdyby Kendall nie miał załamki, nie sądzisz?
Zrobię z nią coś, spokojnie. Daj mi jeszcze chwilę.
Bezczelność Austina jest większa niż możesz sobie wyobrazić, poważnie.
Raczej nie ruszyłby dziewczyny, nawet takiej. Ja też zastanawiam się, skąd takie dziewczyny się biorą.
Pewnie dlatego, że to film, a nie serial. Poza tym, Camille nawet nie dała dojść producentce do słowa, więc...
Wyobraziłam sobie Lucy jako szpiega i nie jestem do końca przekonana, czy byłby to dobry pomysł.
Był trochę mniej rozsądny, ale był też bardzo empatyczny, nieprawdaż?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego!

Komentarze

  1. No tak... Jest źle, jest bardzo źle.
    Oj, pies zawsze się cieszy.
    Kurde, robisz większą dramę, niż w oryginalne. Nie to, że to źle, może być nawet ciekawe...
    Lucy jest... zaskakująco urocza.
    I nie dziwię się Carlosowi... Musi się mocno martwić.
    Tak i nie tylko... Nawet jej nie wolno.
    Przepraszam, że jestem dzisiaj gołosłowna. Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Big Time Prologue

Big Time Relationships